poniedziałek, 15 września 2014

Rozdział II

Droga do najbardziej znanej i lubianej knajpki ciągnęła się przez las aż do małego miasteczka na zachód od mojego domu. Tam, obok drugiego skrzyżowania stał wielki budynek który cztery lata temu został wykupiony przez Katherine Woods. 
   Nazwa "Chris" wzięła się od zmarłego chłopaka dziewczyny, która bez swoich klientów, rodziny i przyjaciół załamałaby się doszczętnie.  
W knajpce zawsze puszczają fajną muzykę, po godzinie piętnastej włączają kolorowe reflektory a drzwi zawsze są otwarte. Dzisiaj jednak było inaczej.
-Britany. Jesteś pewna że dzisiaj Kath ma otwarte?
-Kochanie nie martw się. Przecież dzisiaj jest niedziela a w niedziele zawsze ma otwarte.-chwilę się nad tym zastanawiałam po czym kiwnęłam lekko głową dając znac dziewczynie, że się z nią zgadzam.
-Chodź już i nie marudź bo się spóźnimy.-nie dając mi dojść do głosu Britany złapała mnie za rękę i otwierając drzwi, wciągnęła do środka. 
   W pomieszczeniu panowała ciemność a powietrze było przesycone zapachem alkoholu i papierosów. Idąc za moją przyjaciółką potknęłam się o własne nogi a kilka kroków dalej zauważyłam jakiś ruch.
-Niespodzianka!!!-w jednej chwili reflektory zapaliły się oślepiając mnie i Britany. Kiedy w końcu zdołałam otworzyć oczy zobaczyłam dość dużą ilość osób z wielkimi uśmiechami na twarzach.
-Wszystkiego najlepszego kotku.-Britany próbowała przekrzyczec śmiechy i szepty rozlegające się w okół nas. 
   Moje urodziny. Zapomniałam o własnych urodzinach a to wszystko przez prace w domu i problemy z Agnieszką.
-Nie wiem jak mam wam dziękować! To naprawdę wielka niespodzianka!-próbowałam krzyczeć jak najgłośniej by wszyscy mnie usłyszeli ale większość wróciła już do swoich spraw. 
   Po przywitaniu się z moimi najbliższymi i odebraniu od nich prezentów w końcu mogłam odetchnąć i zrelaksować się na miejscu VIP'ów, siadając obok przyjaciółki. 
-Skąd ty wytrzasnęłaś tych wszystkich ludzi? Nie znam nawet połowy z nich.
-Do zaproszeń które rozdawałam w szkole dopisałam "zaprosić osoby towarzyszące".-popatrzyłam na nią do końca nie wierząc w to co usłyszałam. To były moje pierwsze urodziny w których brało udział więcej osób niż moja rodzina. 
-A więc Nino? Na co masz ochotę?-Britany postawiła na stoliku Martini Biance i Jack Daniels'a. Piłam okazyjnie i nigdy nie wróciłam do domu nawalona w cztery dupy, ale dzisiaj zamierzałam to zmienic bo właśnie skończyłam szesnaście lat i jeszcze nigdy nie byłam na dobrej imprezie. 
-Pani Britany Anderson. Poproszę o Jack Daniels'a.-dziewczyna z wielkim uśmiechem na twarzy wypełniła szklankę trunkiem i płynnym ruchem podała mi ją. 
-Fajna impreza. Nie spodziewałam się tego że byłoby ciebie na to stac. Cóż. Wszystkiego tam najlepszego.-do naszego stolika podeszła Emma. Największa zołza jaką kiedykolwiek widziałam.
-Za miesiąc robię imprezę na cześć naszej drużyny footballowej. Na pewno będzie to w trochę lepszym miejscu niż...-dziewczyna rozejrzała się dookoła.
-...niż to coś. Sądzę że znajdzie się dla was jakieś miejsce na liście gości.
-Myślisz że interesuje mnie jakaś twoja impreza? Mylisz się.-syknęłam.
-Jak sobie chcesz. Ciesz się tym miejscem VIP'a jak najdłużej bo nie długo znów staniesz się zwykłą Niną Panek czy jak ci tam.-Emma robiąc swój chytry uśmieszek chciała już odejść jednak szybkim ruchem powstrzymałam ją, odwracając w swoją stronę.
-Wiesz co? Pieprz się.-i z całej siły uderzyłam ją w nos pięścią pod którą coś chrupnęło. Chciałam to zrobić już bardzo dawno temu ale jakoś nie było okazji.
-Aaa. Ty idiotko czy ty właśnie złamałaś mi nos? Kiedy mój ojciec się o tym dowie będziesz miała duże kłopoty.-powiedziała, próbując powstrzymać krwawienie.
-Głupia przybłęda..-szepnęła w połowie drogi myśląc że muzyka która przycichła w momencie naszej kłótni, zagłuszy to co powiedziała. Myliła się.
-Nina odpuść. Wiesz że to dobrze się nie skończy.-przyjaciółka próbowała mnie powstrzymać ale ja jej nie słuchałam i w jednej chwili zerwałam się z miejsca i nie zważając na jęki ludzi których odpychałam na boki, ruszyłam w stronę osoby która wypowiedziała słowa które zabolały bardziej niż jakiekolwiek inne. Już wyciągnęłam ręce by szarpnąć za tlenione włosy Emmy, gdy nagle czyjeś ręce oplotły się w okół mojej talii i przeniosły w nieco spokojniejszą część knajpki. 
-Kim ty jesteś i jakim prawem mnie dotykasz?
-Jestem Samuel i nie pozwolę żebyś zrobiła limo mojej kuzynce, jasne?-kiedy chłopak wysunął się z cienia, aż wstrzymałam oddech. 
   Jego włosy były ułożone w tak zwany artystyczny nieład a czarne oczy wpatrywały się w każdą część mojej twarzy.  Chłopak był wyższy ode mnie o głowę a jego zapach prawdo podobnie powalał na kolana nie jedną dziewczynę. 
-Uważaj żebyś ty nie oberwał.-Samuel przez kilka sekund wpatrywał się we mnie z nie dowierzaniem i po chwili, ku mojemu zdziwieniu, zaczął się histerycznie śmiać. 
-To nie jest śmieszne. Mówię poważnie. Jeśli nie powiesz Emmie żeby w końcu się opanowała to oboje dostaniecie prezenty na Gwiazdkę. 
-Uuu. Aż strach się bac. Zobacz mam gęsią skórkę.-jego przedramię znalazło się na wysokości moich oczu. Nie wiem czy już wam o tym wspominałam ale mam strasznie słabe nerwy przez co moja ręka sama się wysunęła i rąbnęła chłopaka w szczękę. 
-Rada na przyszłość: nie pogrywaj ze mną bo źle na tym wyjdziesz.-popatrzyłam na niego spode łba i ruszyłam w stronę Britany.
-Kochanie. Dziękuje ci, za tą niespodziankę ale ja muszę się już zbierac. Nie mówiłam Agnieszce że wychodzę i sądzę że był to wielki błąd. 
-No wiem, wiem. Dobra. Ja tu zostanę i przypilnuje wszystkiego do końca.-pomachałam kilku innym dziewczyną które przysiadły się do Britany i z wielkim radością w sercu wyszłam z knajpy. Dopiero po kilku minutach zorientowałam się że nie mam z kim wrócić do domu.
-Jesteś dużą dziewczynką. Dasz sobie radę.-powiedziałam sama do siebie i ruszyłam w stronę ciemnego lasu. 
   Było tam mokro i zimno a dziwne dźwięki przyprawiały mnie o gęsią skórkę. Nigdy nie chodziłam po nocy sama wiedząc, że w każdej chwili może mi się coś przytrafić. Pogrążona w myślach nie zauważyłam nadjeżdżającego samochodu, które zatrzymało się dokładnie półtora metra przede mną.  Z białego mercedesa wysiadł chłopak mniej więcej w moim wieku. Ze względu na panującą w okół nas ciemność nie mogłam rozpoznać twarzy. 
-Będziesz się tak gapiła czy w końcu wsiądziesz do samochodu?
-Nie znam cię a mama zawsze powtarzała żebym nie rozmawiała z nieznajomymi.-chłopak westchnął i mogłabym przysiąść że się uśmiecha.
-Oczywiście, jednak my się już poznaliśmy w nieco dziwnych okolicznościach ale jednak.-po szybkiej kalkulacji dzisiejszego dnia przypomniałam sobie. Samuel.
   W jednej chwili moje serce przyśpieszyło a gniew powrócił.
-Czego chcesz? Jeszcze ci mało?-zrobiłam kilka kroków w jego stronę gotowa powtórzyć to co wydarzyło się w knajpie.
-Spokojnie. Po prostu gdy chciałem pójść do domu twoja koleżanka Britany poprosiła mnie bym cię odwiózł więc jeśli pozwolisz...
-I mam ci uwierzyć? Wiesz co, bardzo fajnie mi się idzie i na pewno sobie poradzę bez twojej pomocy.-wyminęłam go i chcąc przejść na drugą stronę jezdni, zostałam powstrzymana przez parę silnych rąk i pociągnięta do tyłu. Nie wiem jak ale w jednej chwili znalazłam się w samochodzie na miejscu pasażera. 
-Narzekasz i narzekasz. Powinnaś się cieszyć, że ktoś mając inne plany na dzisiejszy wieczór poświęca ci czas.-syknął Samuel siadając na miejscu kierowcy, ruszając z piskiem opon.
-To gdzie mam jaśnie panienkę zawieść?
-Nie odpuścisz, prawda?-chłopak pokręcił głową z lekkim uśmiechem.
-Pond Street 4a.
-Dziękuje.-resztę drogi przejechaliśmy w milczeniu. 
***
   Przez korki na drodze dojazdowej byliśmy o dwadzieścia minut później niż oczekiwałam. Samuel zatrzymując samochód przed moim domem, westchnął.
-Co jest?-zapytałam nie wiedząc o co mu chodzi.
-Ładne autko.-powiedział pobudzony kiwając głową w podziwie. Dopiero teraz zauważyłam czarnego Dodge Charger'a zaparkowanego na podjeździe mojego domu.
-O cholera. Ehm, dzięki za podwózkę.-krzyknęłam wychodząc, a raczej wypadając z samochodu. 
-Nie ma za co.-odpowiedział śmiejąc się. 
Przez moją urodzinową niespodziankę zapomniałam o przyjeździe Dominika, mojej ostatniej deski ratunku. Z bijącym sercem weszłam do domu i jak najciszej mogłam ruszyłam w stronę schodów by po nich dojść w spokoju do mojego pokoju i uniknąć kłótni. 
-Gdzie byłaś?!-z kuchni dobiegł do mnie szept, wściekłej Agnieszki. Niestety szczęście odwróciło się ode mnie szybciej niż mogłam się tego spodziewać.
____________________________________
A więc rozdział, nad którym mordowałam się tydzień,
pomyślnie dodany..Super. 
Przepraszam jednak że z tak dużym odstępem czasowym ale
wakacje a później szkoła nie pozwoliły mi na wenę która
mordowała mnie od jakiegoś czasu. Mam nadzieję że rozdział się
podoba i proszę o szczere komentarze które na pewno pomogą
mi w pisaniu kolejnego rozdziału :*

5 komentarzy:

  1. Rozdział jest świetny. Nie za długi i nie za krótki. Piszesz bardzo dobrze i raczej nie robisz błędów chociaż gdzie nie gdzie brakuje przecinka. Szablon jest super. Czekam na kolejny rozdział i mam nadzieję że nie będziemy musieli czekac XD

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajny blog, dzieki na pomoc na Zapytaj.pl
    Zpraszam http://kw-bllog.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudny szablon. Będę wpadać często, bo twoje opowiadanie jest naprawdę rewelacyjne. Mam nadzieję, że w następnych rozdziałach mnie nie zawiedziesz :)

    Pozdrawiam i Zapraszam: http://tommorow-is-beautifull-dream.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Cóż mogę powiedzieć. Przeczytałam całe opowiadanie od początku do końca i naprawdę bardzo mi się podoba. Piszesz rewelacyjnie, bardzo podobają mi się bohaterowie, Samuel wydaje mi się być wyjątkową postacią. Hmmm czas pokaże. Pisz jak najwięcej, mam nadzieje, że kolejny rozdział już wkrótce :)
    Pozdrawiam
    http://nim-ci-zaufam.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Gdzie się podziałaś? moi bohaterowie zaczynają za tobą tęsknić :)
    http://nim-ci-zaufam.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Szablon wykonała Nikumu
dla Zaczarowanych Szablonów.